ONE-SHOT
by Rosa & NekoLoki
WARNING!!! CZYTASZ NA SWOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!
Aki miał dzisiaj szczęście. Dwie matematyki, dwa angielskie, okienko i kultura. W tej chwili siedział sam w szkolnej bibliotece na przerwie obiadowej (25 min) i czekała go godzina lekcyjna nudy. Odrobił zadanie domowe i z wisielczą miną spojrzał na zegar ścienny . jeszcze 40 minut do wok'u. Wyjął z plecaka "Wilka z Wall Street", autobiografie Jordana Belforta i zaczął czytać. Po paru minutach jego telefon, który położył na blacie długiego stołu, zawibrował wściekle. W bibliotece znajdowało się pięć takich stołów oraz tyle samo komputerów ułożonych w rzędzie pod ścianą. Przy wejściu znajdował się kontuar bibliotekarek, dwóch tak nawiasem, gdzie siedziały przy swoich PC-tach służąc ci lekturą, czy pomocną dłonią. Z westchnieniem odłożył "Jordana" i odblokował ekran komórki. W lewym górnym rogu widniała ikonka duszka oznaczająca, że dostał Snapa od któregoś ze swoich znajomych. Wszedł do aplikacji. Suzume? Uniósł brew zaskoczony. Przecież jest chory, nawet nie przyszedł do szkoły...
Suzume, chłopak Aki'ego. Średniego wzrostu energiczny blondynek uczęszczający do klasy o profilu sportowym. Sporty indywidualne, jeżeli wchodzimy w szczegóły to był biegaczem. Z całkiem niezłą muskulaturą ciała. Aki był zaś z klasy humanistycznej.
Przytrzymał palca w wyznaczonym miejscu by zobaczyć co mu wysłał. Miał przeczucie, że zobaczy zdjęcie pełne chusteczek do nosa z jego nogami wystającymi spod kołdry. Lecz nie. Życie nie jest mu miłe, a los jest przewrotny. To było lustrzane selfie Suzu. Z zaczerwienioną twarzą, nieobecnym wzrokiem, wrednym uśmieszkiem... Na dodatek nie posiadającym na sobie niczego poza spodniami dresowymi, które powinny być nieco wyżej... Aki zamrugał nerwowo oczami, miał wrażenie, że gdyby nosił swoje okulary do czytania tak jak powinien to by mu zaparowały. No i na dodatek ten napis! "Żebyś się nie czuł zbyt samotny :* "
*5 minut przed wysłaniem Snapa do Aki'ego*
Suzume leżał w swoim łóżku zakopany w kołdrę. Miał trochę problemów z oddychaniem przez nos, a jego krople do nosa się skończyły. Był sam w domu, bo jego mama pojechała do apteki uzupełnić zapasy syropków, kropli do nosa, chłodnych kompresów i Bóg wie po co jeszcze pojechała. Wstał z łóżka trochę się chwiejąc i poszedł do swojej łazienki wydmuchać nos (co wydawało mu się niemożliwe jak wyjście z Piekła...) i ochłodzić twarz wodą z kranu. Cały czas oddychał przez usta.
Gdy spojrzał w wielkie łazienkowe lustro pomyślał o Aki'm. Zostawił go kompletnie samego w tym wariatkowie zwanym ogólniakiem. Zrobiło mu się go żal. Tak naprawdę to miał ubaw z wyobrażania go sobie w zawstydzających sytuacjach, ale o tym później... Przyszedł mu w tej chwili do głowy genialny, wręcz boski pomysł. Pobiegł do swojego pokoju (nie przewrócił się, ale pomieszczenie wirowało na różne strony i mógł przysiąc na swoją głowę, że jego dywan ożył...Niech szlag trafi ten wściekły, limonkowy dywan z Ikei...) i po paru minutach wygrzebał z pościeli swoją komórkę. W drodze powrotnej do łazienki zrzucił z siebie koszulkę (skutki: zawroty głowy, kolejny wściekły dywan) i stanął przed lustrem. Uznał, że spodnie były ciut za wysoko więc je opuścił do maksimum. Jakimś cudem udało mu się otworzyć aplikację Snapchat'a i wybrać odbiorcę. Wykonanie pozy, w której wyglądałby seksownie, a nie jakby zdychał w upale Sahary trochę mu zajęło, ale 50 selfie później i dawce leków, które jeszcze się nie skończyły, udało się mu zrobić idealne selfie. Teraz zostało mu tylko czekać na reakcję jego słodziachnego Aki'ego ^.^
*7 minut po otrzymaniu Snapchata*
Suzu-chan otrzymał SMS. Uniósł ekran wypasionej komórki do swojej arcyboskiej mordeczki i odczytał go powstrzymując się od śmiechu.
"Czy to jest prowokacja? Jeżeli tak, to jak myślisz...? Ile mi zajmie droga do twojej chaty, Suzu? ^.^"
"Czy to jest prowokacja? Jeżeli tak, to jak myślisz...? Ile mi zajmie droga do twojej chaty, Suzu? ^.^"
Pośmiał się przez chwilę. Spojrzał na zegar. Aki miał teraz okienko zapewne... Hehe... Wziął każdy syrop na kaszel jaki znalazł na szafeczce nocnej i wykręcił do niego numer. Czekał...Czekał...Czekał... I się doczekał.
-Halooo?-usłyszał zmęczony i jednocześnie spięty głos Aki'ego.
-No, witaj Tygrysieee- zamruczał tonem ociekającym seksem .
*tutaj Aki nerwowo przełyka ślinę tak, żeby się nie zakrztusić i nie wzbudzić podejrzeń bibliotekarek*
-Czemuż to zaszczyt mnie kopnął by twoje chore dupsko dzwoniło do mnie?-silił się na nonszalancki ton.
-Noo... Bo właśnie myślałem o tobie. Akito...-wyszeptał w napięciu jego pełne imię.
-Powiadasz?-westchnął dając mu całą swoją uwagę.
-Jak ci się podobało moje zdjęcie?
-Boskie, zwłaszcza napis pod nim...-mruknął zerkając w stronę drzwi wejściowych do biblioteki. Ściszył trochę głos w telefonie tak żeby tylko on mógł go słyszeć.
-Cieszę się...A wiesz co? Akito?-zapytał niewinnym głosem.
-Mhm?
-Nie widzieliśmy się już cztery dni...Tęsknię za tobą...-wymamrotał do słuchawki.
-Ja za tobą też, Suzu...-uśmiechnął się.
-I nie możesz nawet do mnie przyjść...-powiedział zawiedziony.
-Pewnie, że mogę. Kto powiedział, że nie?-uniósł brew.
-To czemu tego jeszcze nie zrobiłeś? Brakuje mi tu ciebie...Twojego głosu...Dotyku...-zajęczał na samą myśl tego co mogliby zrobić gdyby nie był chory.
-Suzuu...Masz gorączkę. Poza tym zadziwiasz mnie z tym swoim...Popędem...-wymamrotał rumieniąc się.
-Aki...?
-Mhm...?
-Rumienisz się?
-Mhm...
-To słodkie, cieszę się...-wyszczerzył się do słuchawki. -A wiesz co? Bo ja taki tu sam jak palec siedzę... I myślę o tobie...
-Nie mów, że jesteś... bez ubrań...-wymamrotał z nadzieją, że jest ubrany. Miał rację, ale Suzu wpadł na pomysł.
-No...Tak. Czekam aż do mnie przyjdziesz i zajmiesz się mną tak jak należy...Tak jak tylko ty umiesz..-mruczał do słuchawki.
-Suzu...-wyszeptał. Dłoń leżąca na stole go mrowiła. Nie chciał sobie tego wyobrażać, ale obraz sam się pojawił w jego głowie. Suzu. Nagi. Na pościeli w swoim łóżku. Sapiący. Z gorączką. Zacisnął oczy i złapał się za przegrodę nosa.
-...Bo wiesz...Ja mogę na ciebie poczekaaaać- wyjęczał. Świetnie się bawił wkręcając go. -Ale nie wiem ile wytrzymam...
-Suzu...Na Boga... I ty śmiesz iść do pieprzonego bierzmowania z tą swoją niewyparzoną, perwersyjną gębą. Współczuję księdzu i parafianom. Jak Szatana kocham...-westchnął. Oddychał ciężko starając się nie mieć nieczystych myśli. Przynajmniej się starał.
-Halooo?-usłyszał zmęczony i jednocześnie spięty głos Aki'ego.
-No, witaj Tygrysieee- zamruczał tonem ociekającym seksem .
*tutaj Aki nerwowo przełyka ślinę tak, żeby się nie zakrztusić i nie wzbudzić podejrzeń bibliotekarek*
-Czemuż to zaszczyt mnie kopnął by twoje chore dupsko dzwoniło do mnie?-silił się na nonszalancki ton.
-Noo... Bo właśnie myślałem o tobie. Akito...-wyszeptał w napięciu jego pełne imię.
-Powiadasz?-westchnął dając mu całą swoją uwagę.
-Jak ci się podobało moje zdjęcie?
-Boskie, zwłaszcza napis pod nim...-mruknął zerkając w stronę drzwi wejściowych do biblioteki. Ściszył trochę głos w telefonie tak żeby tylko on mógł go słyszeć.
-Cieszę się...A wiesz co? Akito?-zapytał niewinnym głosem.
-Mhm?
-Nie widzieliśmy się już cztery dni...Tęsknię za tobą...-wymamrotał do słuchawki.
-Ja za tobą też, Suzu...-uśmiechnął się.
-I nie możesz nawet do mnie przyjść...-powiedział zawiedziony.
-Pewnie, że mogę. Kto powiedział, że nie?-uniósł brew.
-To czemu tego jeszcze nie zrobiłeś? Brakuje mi tu ciebie...Twojego głosu...Dotyku...-zajęczał na samą myśl tego co mogliby zrobić gdyby nie był chory.
-Suzuu...Masz gorączkę. Poza tym zadziwiasz mnie z tym swoim...Popędem...-wymamrotał rumieniąc się.
-Aki...?
-Mhm...?
-Rumienisz się?
-Mhm...
-To słodkie, cieszę się...-wyszczerzył się do słuchawki. -A wiesz co? Bo ja taki tu sam jak palec siedzę... I myślę o tobie...
-Nie mów, że jesteś... bez ubrań...-wymamrotał z nadzieją, że jest ubrany. Miał rację, ale Suzu wpadł na pomysł.
-No...Tak. Czekam aż do mnie przyjdziesz i zajmiesz się mną tak jak należy...Tak jak tylko ty umiesz..-mruczał do słuchawki.
-Suzu...-wyszeptał. Dłoń leżąca na stole go mrowiła. Nie chciał sobie tego wyobrażać, ale obraz sam się pojawił w jego głowie. Suzu. Nagi. Na pościeli w swoim łóżku. Sapiący. Z gorączką. Zacisnął oczy i złapał się za przegrodę nosa.
-...Bo wiesz...Ja mogę na ciebie poczekaaaać- wyjęczał. Świetnie się bawił wkręcając go. -Ale nie wiem ile wytrzymam...
-Suzu...Na Boga... I ty śmiesz iść do pieprzonego bierzmowania z tą swoją niewyparzoną, perwersyjną gębą. Współczuję księdzu i parafianom. Jak Szatana kocham...-westchnął. Oddychał ciężko starając się nie mieć nieczystych myśli. Przynajmniej się starał.
-THE END-
By Rosa i NekoLoki